wtorek, 15 marca 2016

grześ, rakoń, wołowiec



Czyli wspomnienie pewnej lipcowej wyprawy.






Czwartek 24.07.2014, godzina 18:00. Nareszcie kończę pracę i z przygotowaną już torbą ruszam na Dworzec Autobusowy w Krakowie. Tam, razem z Moniką, wsiadamy w autobus do Zakopanego. Po niecałych 3 godzinach jazdy i kilkuminutowym spacerku docieramy do naszej (może niezbyt atrakcyjnej, aczkolwiek niedrogiej i bardzo dobrze zlokalizowanej) Willi na Chramcówkach. Po szybkim zakwaterowaniu tradycyjnie odwiedzamy Krupówki, robimy zapasy w pobliskim Tesco i relaksujemy przed planowaną następnego dnia wyprawą.

Piątkowy poranek wita nas piękną pogodą, podekscytowane wsiadamy więc do busa do Doliny Chochołowskiej, a konkretnie do Siwej Polany. 

Już kilka dni wcześniej (a może i kilkanaście) zaplanowałyśmy, że pierwszego dnia chcemy udać się na Wołowiec przez Grzesia i Rakoń. Dokładnie analizowałyśmy swoje możliwości, ponieważ o ile Monia tego roku zdobywała już tatrzańskie szczyty, to w moim przypadku była to pierwsza górska wyprawa po dość długim czasie. Dlatego też stwierdziłyśmy, że ta trasa będzie w sam raz dla nas. 




Dolina prezentowała się tego dnia pięknie. Nie spiesząc się za bardzo i podziwiając widoki wokół docieramy do Schroniska. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej żółtym szlakiem, w kierunku Grzesia. Wędrujemy przez las coraz bardziej nachyloną, ale przyjemną ścieżką.
Po kilkunastu minutach wychodzimy z lasu, gdzie ukazują nam się pokryte zielenią zbocza.


















Chociaż szlak na Grzesia nie przysparza nam większych problemów, na miejsce docieramy lekko zmęczone. Nadchodzi czas na pamiątkowe fotki i przerwę na uzupełnienie węglowodanów.










Z biegiem czasu pogoda lekko się pogarsza, zrywa się wiatr i na niebie pojawia się coraz więcej chmur. A my ruszamy dalej niebieskim szlakiem.

Początkowo szlak prowadzi lekko w dół, następnie w górę na kolejny wierzchołek, ponownie w dół i znowu w górę - tym razem na Rakoń. Znika towarzysząca nam kosodrzewina i dostrzegamy coraz więcej skalistego terenu. Chłodny i dość silny wiatr daje nam się we znaki, ale po niecałej godzinie docieramy na szczyt.






































Z Rakonia schodzimy w dół, do Przełęczy Zawracie. Dochodzimy do skrzyżowania szlaku ze szlakiem zielonym prowadzącym na Polanę Chochołowską. My jednak ruszamy dalej na Wołowiec. 

Po obu stronach szlaku mijamy kamieniste przepaście. Po słowackiej stronie ukazuje nam się Dolina Rohacka. Częściowo chowa się jednak za ścianą chmur.


Dotarcie na szczyt zajmuje nam około pół godziny i tym samym zdobywam mój pierwszy dwutysięcznik! 














Na szczycie po raz kolejny uzupełniamy zapasy energetyczne i po kilkunastominutowym odpoczynku wracamy tą samą trasą do Przełęczy Zawracie, by stamtąd udać się wspomnianym wcześniej zielonym szlakiem w drogę powrotną.
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz