niedziela, 27 marca 2016

wrocław


Czyli spontaniczna sobotnia wycieczka (9.05.15).




Jeden z niewielu wspólnych wolnych weekendów. Planów już od dłuższego czasu było sporo, a głównym celem były oczywiście Góry. Sytuacja sprawiła jednak, że nie było mowy o wyjeździe, a na pewno nie kilkudniowym, i w rezultacie w piątek po południu wylądowaliśmy u rodziców Dawida w Trzebini.

Zastanawialiśmy się, czy świat się nie zawali, jeśli wybierzemy się gdzieś chociaż na jednodniową wycieczkę. W sobotę rano obudziły nas wpadające przez okno promienie pięknego majowego słońca. Postanowiliśmy – jedziemy. Wrocław!

czwartek, 24 marca 2016

babia góra


Czyli niedzielnie, spontanicznie, cudownie! :) 2.11.2014




Tegoroczny Dzień Zaduszny wita nas piękną jak na listopad pogodą, jest słonecznie i stosunkowo ciepło. Po przebudzeniu Mój Dawid (tak tak, to ten już-nie-kolega Dawid ;)) stwierdza, że.. jedziemy na Babią Górę. Do Zubrzycy Górnej mamy około 2 godziny jazdy samochodem, więc szybko się pakujemy, robimy małe zakupy i ruszamy.

hala gąsienicowa



Czyli gdzie iść, gdy przemokły buty.. ;) (7.09)





Kolejnego dnia po wyprawie na Giewont i Czerwone Wierchy okazało się, że mimo naszych usilnych prób, przemoczone do ostatniej nitki buty niestety nie wyschły. Pogoda tego dnia zapowiadała się całkiem przyjemna, więc szkoda nam było go marnować. Jemy śniadanie, zakładamy obuwie sportowo-nie-trekkingowe i ponownie ruszamy w stronę dworca autobusowego i dalej do Kuźnic.


czwartek, 17 marca 2016

płatki ryżowe z gorącymi owocami leśnymi



Czyli prosty i szybki pomysł na śniadanie.





Płatki ryżowe jadłam już w różnych formach i z różnymi dodatkami. 
Poniżej dzielę się z wami przepisem na płatki ryżowe na mleku z gorącymi owocami :)

środa, 16 marca 2016

giewont i czerwone wierchy



Czyli szczytujemy 5 razy! (6.09.2014)





Sobotni poranek wita nas nieco gorszą pogodą, jest pochmurnie i mglisto. Tym razem mamy towarzysza Dawida, który przyjechał do nas z samego rana z Trzebini. Po pozostawieniu samochodu na parkingu przy naszej Willi i zakupie świeżego pieczywa w pobliskiej piekarni ruszamy już w trójkę w stronę dworca autobusowego. Po drodze tradycyjnie odwiedzamy też Tesco, po czym z kubkiem kawy w ręku wsiadamy do jednego z busów do Kuźnic. Nie jedziemy własnym samochodem, ponieważ parking jest wyłączony dla prywatnych samochodów.

wtorek, 15 marca 2016

szpiglasowy wierch



Czyli Szpiglas zdobyty (5.09.2014).







Po naszym nieudanym podejściu na Szpiglasowy Wierch w lipcu, postanawiamy podjąć kolejną próbę, ale dla urozmaicenia startujemy od strony Morskiego Oka.

Tym razem wyruszamy bezpośrednio z domu. Pobudka o 3:00 w nocy, szybkie pakowanie i w drogę. Trasa mija spokojnie i bezproblemowo, przez poranne mgły przebija się witające nas wrześniowe słońce. Do parkingu na Palenicy Białczańskiej dojeżdżamy już po 6:00. Po około 1,5 godziny docieramy do pod Schronisko nad Morskim Okiem. Tam robimy krótką przerwę na śniadanie, po czym wracamy się dosłownie kilkanaście metrów i skręcamy w kamienną ścieżkę oznaczoną żółtym kolorem.


dolina pięciu stawów polskich



Czyli próba podejścia na Szpiglas.








Następnego dnia po wyprawie na Wołowiec przez Rakoń i Grzesia (26.07.14) postanawiamy wybrać się na Szpiglasowy Wierch od Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Zabieramy plecaki i kierujemy się ponownie na dworzec autobusowy, kupujemy kawę w pobliskim barze i wsiadamy w bus do Palenicy Białczańskiej.
Spacer słynną asfaltową drogą do Wodogrzmotów Mickiewicza mija nam szybciutko. Przed dalszą trasą postanawiamy zrobić sobie krótką przerwę i zjeść śniadanie.

Pogoda tego dnia nie zachwyca, słoneczko chowa się za warstwą chmur. Jest jednak dość ciepło i przyjemnie.

makaron z pesto rukolowo-orzechowym



Czyli szybki, pyszny i zdrowy obiad :)






Z uwagi na to, że nie zawsze mam czas na przysłowiowe "stanie przy garach", uwielbiam takie szybkie dania makaronowe. Z resztą.. w ogóle uwielbiam makaron, więc na dietę bezglutenową w moim przypadku raczej nie ma co liczyć ;) i na pewno będzie można to dostrzec już wkrótce.

grześ, rakoń, wołowiec



Czyli wspomnienie pewnej lipcowej wyprawy.






Czwartek 24.07.2014, godzina 18:00. Nareszcie kończę pracę i z przygotowaną już torbą ruszam na Dworzec Autobusowy w Krakowie. Tam, razem z Moniką, wsiadamy w autobus do Zakopanego. Po niecałych 3 godzinach jazdy i kilkuminutowym spacerku docieramy do naszej (może niezbyt atrakcyjnej, aczkolwiek niedrogiej i bardzo dobrze zlokalizowanej) Willi na Chramcówkach. Po szybkim zakwaterowaniu tradycyjnie odwiedzamy Krupówki, robimy zapasy w pobliskim Tesco i relaksujemy przed planowaną następnego dnia wyprawą.

Piątkowy poranek wita nas piękną pogodą, podekscytowane wsiadamy więc do busa do Doliny Chochołowskiej, a konkretnie do Siwej Polany. 

Już kilka dni wcześniej (a może i kilkanaście) zaplanowałyśmy, że pierwszego dnia chcemy udać się na Wołowiec przez Grzesia i Rakoń. Dokładnie analizowałyśmy swoje możliwości, ponieważ o ile Monia tego roku zdobywała już tatrzańskie szczyty, to w moim przypadku była to pierwsza górska wyprawa po dość długim czasie. Dlatego też stwierdziłyśmy, że ta trasa będzie w sam raz dla nas. 


moja (nie)pasja gotowania




To za dużo powiedziane, że gotowanie jest moją pasją.
Lubię gotować. Powiem też, że nawet mi to wychodzi ;)
Bywało jednak, że żadną siłą nie dało się mnie zaciągnąć do kuchni.

Odkąd postanowiłam bardziej zwracać uwagę na to co jem zaczęłam przeglądać przysłowiowe internety, książki kucharskie. I stało się to dla mnie naprawdę ciekawym i wciągającym doświadczeniem.

Nie jestem kucharką, czy dietetyczką.
Korzystam głównie z gotowych przepisów, czasem coś zmieniam lub wymyślam sama.

W tym dziale pojawią się więc moje kuchenne wypociny.
Te bardziej ambitne, jak i te prostsze i zarazem szybkie dania.

Z uwagi na mój tryb pracy nie jestem w stanie jeść do końca regularnie.
Postaram się znaleźć na to złoty środek, czym również zamierzam się z wami podzielić :)











moja pasja podróżowania




Skąd się wzięła? Sama nie wiem ;)
Czasem po prostu nie umiem usiedzieć w miejscu.

Lubię podróże. Lubię poznawanie nowych miejsc. 
I sprawia mi to ogromną frajdę!

Zazwyczaj w wolnym czasie wybieram azymut na Tatry, 
ale zdarza się też, że wiatr zawieje mnie w inne miejsca.

I o tych moich podróżach, tych dalszych i tych zupełnie bliskich,
 również na tym blogu się dowiecie :)












moja rowerowa pasja




Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że ta pasja towarzyszy mi od dziecka.
Nauka jazdy na rowerze w ogrodzie u babci, wycieczki rowerowe z rodzicami, potem nowy rower na komunię (kiedyś to był standard.. cóż ;)), przejażdżki z koleżankami i kolegami.

I tak zostało do tej pory!
Tylko ja jakby trochę starsza.. ;)

Poza rekreacyjnymi przejażdżkami, mam też na koncie kilka rajdów.
Czekam zatem na nadejście wiosny, by sezon rowerowy w końcu uroczyście otworzyć!

Planuję częściej przesiadać się na rower jako środek transportu.
Być może będzie to jakiś sposób na krakowskie zakorkowane ulice ;)











moja górska pasja


Skłamałabym, gdybym powiedziała, że góry były moją pasją od zawsze.
Przygoda zaczęła się dopiero kilka lat temu.

Od tego czasu pokochałam je miłością bezwarunkową!

Moją górską przygodę dopiero zaczynam, ale liczę na to, że czas pozwoli mi na rozwijanie tej pasji.

Wpisy powstały głównie jako pamiątka z odbytych górskich wypraw, dlatego znajdziecie tu również relacje z poprzednich lat.

Mam nadzieję, że i wam się spodobają :)