czwartek, 24 marca 2016

babia góra


Czyli niedzielnie, spontanicznie, cudownie! :) 2.11.2014




Tegoroczny Dzień Zaduszny wita nas piękną jak na listopad pogodą, jest słonecznie i stosunkowo ciepło. Po przebudzeniu Mój Dawid (tak tak, to ten już-nie-kolega Dawid ;)) stwierdza, że.. jedziemy na Babią Górę. Do Zubrzycy Górnej mamy około 2 godziny jazdy samochodem, więc szybko się pakujemy, robimy małe zakupy i ruszamy.


Na drodze panuje wzmożony ruch, patrole policji też jakby gęściej - akcja znicz oczywiście. Mimo tego zaraz przed południem udaje nam się dotrzeć do parkingu na Przełęczy Krowiarki, w Punkcie Informacji Turystycznej kupujemy bilety wstępu do BPN-u i ruszamy czerwonym szlakiem. 

Na początku idziemy równym chodnikiem, który po pewnym czasie zamienia się początkowo w długie, a następnie dość strome schody. Początkowo trasa prowadzi cały czas lasem. Po półgodzinnej wędrówce zauważamy, że las nie jest już taki gęsty. Wkraczamy w pas kosodrzewiny, a droga łagodnieje. Po kolejnych kilku minutach docieramy do Sokolicy (1367 m n.p.m) i siadamy na jednej z ustawionych w tym miejscu ławeczek. Po krótkiej przerwie ruszamy dalej. 








Tym razem podejście jest łagodniejsze, prowadzi kamiennymi schodami. Znajdujemy się nad sporym urwiskiem, ale nic nam nie grozi, bo szlak zabezpieczony jest drewnianą barierką. 



Po około 10-15 minutach dochodzimy do punktu widokowego, skąd ku naszemu zadowoleniu w oddali widać już Tatry.




Wędrujemy dalej, po drodze zaliczamy kolejne szczyty: Kępę i Gówniak. 




W końcu dostrzegamy ostatnie wzniesienie i docieramy na Babią Górę (1725 m n.p.m.). Zasiadamy przy charakterystycznym kamiennym wiatrochronie, gdzie postanawiamy posilić się i odpocząć. Jednocześnie ciesząc się z nienagannej pogody i podziwiając przepiękną panoramę Tatr.












Z uwagi na dość późną porę wracamy tym samym szlakiem, wsiadamy do samochodu i zmęczeni ale zadowoleni wracamy do domu :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz