Czyli w poszukiwaniu krokusów! 25.04.2015
Wyjazd do Doliny Chochołowskiej planowaliśmy
odkąd tylko pojawiły się pierwsze krokusy. Byliśmy ciekawi słynnych fioletowych
dywanów. Już w marcu zakupiłam nowe buty i czekałam na możliwość ich założenia
;) Obserwowaliśmy prognozy pogody i
ponieważ zapowiadało się całkiem nieźle - postanowiliśmy – jedziemy!
Z Krakowa wyruszyliśmy na spokojnie po 7:00.
Naszym celem była tylko Polana Chochołowska, więc nie musieliśmy się spieszyć.
Z racji weekendu na drodze panował wzmożony ruch, ale obyło się bez korków. Kolejkę
za to zastajemy już na miejscu.. do kasy TPN ;)
Odstajemy swoje, kupujemy bilety i ruszamy
spacerkiem wzdłuż Doliny. Już na początku drogi pojawiają się pierwsze krokusy,
dość szybko więc robimy pierwszy postój.
Kolejny zaliczamy też przy przydrożnej bacówce.
Nie możemy oprzeć się świeżym oscypkom!
Początkowo droga jest zupełnie sucha, potem
pojawia się błoto, a tuż przed samą Polaną.. śnieg i lód. Niektórzy są totalnie
zaskoczeni, zwłaszcza gdy wybrali się na spacer z wózkami dziecięcymi. Ale
każdy pomaga sobie jak może i docieramy do Polany Chochołowskiej.
Tutaj postanawiamy się zatrzymać. Szukamy miejsca,
w którym nie uszkodzimy krokusów i w spokoju delektujemy się cudowną pogodą i
widokami. Z czasem przychodzi oczywiście czas na pamiątkowe fotki.
Postanawiamy, że zgodnie z planem naszą podróż
kończymy na Polanie. Odpoczywamy więc jeszcze chwilę, po czym postanawiamy
wracać do samochodu.
Wycieczkę zaliczamy do bardzo udanej i mamy
nadzieję, że i w przyszłym roku uda nam się zobaczyć tatrzańskie krokusowe
dywany! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz